Przepraszam za spóźnienie, ale coś mi wypadło i nie mogłem zająć się konkursem, jak i całym katalogiem. Dziękuję wszystkim chętny, za wzięcie udziału, jednak muszę powiedzieć, że tylko jedna kategoria zaliczyła się do dalszego etapu. W kolumnie bocznej można głosować na bloga z kategorii: autorskie. Głosować można do 30 listopada.
Oczywiście nie zapomnę o osobach, które zgłosiły się do innych kategorii, ale z powodu braku konkurencji, Alex & Pam Lam oraz Adna zostaną wynagrodzone reklamą dla ich blogów.
Dziękuję za udział i zachęcam do głosowania!
A teraz zapraszam do przeczytania pracy konkursowej, napisanej przez Adnę, autorkę bloga Zagubione dusze.
Zmaterializowałam się w środku nocy
na końcu zapomnianej przez wszystkich uliczki, co ogółem było mi jak
najbardziej na rękę. I tak już miałam nie najlepszy humor, bo zwyczajnie nie
chciałam tej roboty. Przecież przysługiwało mi prawo do odpoczynku i rozrywki
tak jak każdemu szanującemu się demonowi, ale nie... Dla nich liczyły się tylko
statystyki zdobytych dusz.
Wzdychając ciężko, odgarnęłam włosy z
twarzy, po czym otrzepałam sukienkę z pyłu. Jeszcze tyle dobrego, że nie
śmierdziałam siarką. Jednak modernizacja piekła wyszła nam na dobre.
Pstryknęłam palcami, a obok moich nóg
pojawiła się walizka. Chwyciłam za rączkę i ruszyłam w kierunku miejsca, jak mi
się wydawało, w którym obecnie przebywał mój cel.
Szłam powoli, unikając głównych ulic i
nasłuchiwałam. Z oddali dobiegały mnie dźwięki muzyki, krzyków, śmiechów, a
gdzieś pomiędzy tym wszystkim, gdy skupiłam się dostatecznie, mogłam usłyszeć
szum morza. Uśmiech sam pojawił się na moich ustach, bo w tym bezkresie wody
było coś, co zawsze mnie pociągało.
Nawet nie zorientowałam się kiedy, a
dotarłam na plażę. Rozejrzałam się dookoła i w końcu dojrzałam duszyczkę, którą
miałam zwieść na manowce. Skrzywiłam się lekko, bo dusza znajdowała się w ciele
kobiety, a z nimi zawsze szło mi znacznie gorzej. Faceta wystarczyło oczarować
i podszeptywać na ucho, a resztę robił sam, nie musiałam się nawet wysilać. A
przecież ona nie poleci na moje cycki...
Przedstawienie czas zacząć...
Wzięłam głęboki wdech, po czym weszłam w
głąb plaży i usiadłam na piasku. Przez kilka chwil przyglądałam się rudowłosej
uważnie, obmyślając mój, jeszcze nie, niecny plan.
Poruszyłam delikatnie palcami, a
gwałtowny podmuch wiatru poderwał chustę i poniósł w moim kierunku. Wstałam,
łapiąc ją w locie, a dziewczyna już biegła w moją stronę.
– Dzięki. – Uśmiechnęła się szeroko, ale
już po chwili ten uśmiech nieco przygasł. Spojrzała na walizkę i znów na mnie.
– Wszystko w porządku?
– Tak – odparłam drżącym głosem. Otarłam
niewidzialną łzę spod oka. – Wszystko gra.
– Przepraszam, ale nie wyglądasz jakby
było dobrze. Może jakoś pomogę, co? – W jej oczach nie widziałam nic, co
mogłabym wykorzystać. Przepełniała ją dobroć i to taka aż do porzygania, co
znaczyło tyle, że moje zadanie zyskało kolejny poziom trudności.
– Po prostu... – Załkałam cicho, ukrywając
na moment twarz w dłoniach. – Miałam być tutaj z chłopakiem. Planowaliśmy te
wakacje od roku. Całe dwa miesiące na plaży bez żadnych obowiązków. A on...
Dostałam od niego smsa, że zrywa ze mną. Rozumiesz? Tak po prostu. Ale skoro
byłam już w pociągu, to stwierdziłam, że przyjadę. Na miejscu okazało się, że
nie zarezerwował w ogóle domku, a pieniądze zabrał, nawet nie mam gdzie
przenocować. W dodatku telefon mi padł i nie mam jak skontaktować się z
rodzicami. – Potrząsnęłam głową i znów zaczęłam płakać. – To jakiś koszmar.
– Hej... – Rudowłosa bez chwili wahania
mocno mnie przytuliła. – Będzie dobrze. Koleś jest dupkiem i nie ma co przez
niego płakać. – Odsunęła się ode mnie, a na jej ustach zagościł łagodny,
współczujący uśmiech. – U nas jest miejsce, więc jeśli chcesz możesz się
przespać.
– Dziękuję. – Skinęłam głową,
jednocześnie odwzajemniając uśmiech.
Jestem zajebistą aktorką!
Ruszyłam za rudowłosą, ciągnąc za sobą
walizkę po tym cholernym piasku. W końcu stanęłam przed jej znajomymi, którzy
przyglądali mi się z zaciekawieniem, a niektórzy nawet z fascynacją.
– To jest... – Dziewczyna spojrzała na
mnie pytająco.
– Neziana.
– Neziana zostanie u nas na noc. Jakiś
sprzeciw? – Nie czekała na odpowiedź, tylko kontynuowała. – Nie? Świetnie. To
jest Nika, Max, Miłosz i Gracjan, na którego wołamy Janek. Jest jeszcze Alek i
Danayel, ale gdzieś poszli i jeszcze nie wrócili, a ja mam na imię Sara.
Gdybym wierzyła w te wszystkie plotki,
które krążyły po piekle o niebiańskich wybrańcach, to stwierdziłabym, że ona była
dokładnie kimś takim, ale przecież nigdy nie brałam tego ględzenia za prawdę.
Każdą duszę dało się przeciągnąć na naszą stronę, wystarczyło się postarać.
Wiedziałam, że z Sarą nie pójdzie mi łatwo, ale nie sądziłam, że okaże się aż
takim wyzwaniem. W piekle musieli poszaleć, wysyłając właśnie mnie do tego
zadania. A przekonałam się o tym dokładnie w momencie, gdy zjawił się nijaki
Alek wraz z Danayelem.
Mogłam się tylko zastanawiać, dlaczego
już w chwili wypowiedzenia przez Sarę jego imienia, nie zapaliła mi się w
głowie wielka, żarząca się czerwienią żarówka.
Przed oczami przemknęło mi całe moje
życie. Może nie zaliczało się do tych różowych, ale zdecydowanie należało do
mnie i nie chciałam go stracić. Przełknęłam z trudem ślinę i odruchowo
rozejrzałam się za drogą ucieczki, ale zesztywniałam, gdy poczułam jego wzrok
na swojej skórze. Zacisnęłam powieki i po chwili, opanowując strach, spojrzałam
mu w oczy.
Kurwa, anioł...
Powoli wycofywałam się w głąb plaży z
nadzieją, że gdy już znajdę się poza blaskiem ogniska, po prostu się
zdematerializuję, ale zatrzymałam się, słysząc swoje imię.
– Neziana została bez noclegu, więc
zaproponowałam, żeby została u nas. – Sara uśmiechnęła się promienie, po czym
uwiesiła się na szyi Alka, ale spojrzenie utkwiła we mnie. – W sumie, to dom
jest na tyle duży, że jeśli chcesz, to możesz zostać z nami. Mamy wesołą ekipę,
na pewno zapomnisz o wszystkich przykrościach.
– Przecież w ogóle mnie nie znacie. –
Potrząsnęłam przecząco głową i tylko sam Lucyfer wiedział, jak bardzo nie chciałam
z nimi być.
– To się poznamy. – Miłosz wyciągnął się
na piasku i popatrzył na pozostałych wyczekująco.
– Racja. – Nika skinęła głową. – Jeśli w
łazience nie zostawiasz po sobie syfu, to dla mnie spoko.
– Im nas więcej, tym weselej. – Max
rzucił Jankowi puszkę, a ten mu przytaknął.
Wyglądało na to, że wszyscy bardzo szybko
zaakceptowali moją obecność, co w innych warunkach uznałabym za coś naprawdę
dobrego, ale najwidoczniej Sara była szczególną duszą i niebo też wydelegowało
do niej swojego posłańca, co zdecydowanie mi nie pasowało. Zresztą nie
potrafiłam pojąć, dlaczego piekło przydzieliło mnie, a nie kogoś bardziej
doświadczonego. Przecież anioł, który stał cały czas nieruchomo i nie spuszczał
ze mnie czujnego spojrzenia, miał znacznie więcej lat ode mnie.
Może właśnie powinnam się modlić?
– To chyba wszystko jasne. – Sara
ponownie obdarzyła mnie szerokim uśmiechem, a już po chwili usiadła na piasku,
ciągnąc Alka za sobą.
Poszłam w ich ślady, ale nawet na chwilę
się nie rozluźniłam. Cały czas moje mięśnie napinały się boleśnie, gotowe do
obrony albo ewentualnego ataku. Sama już nie wiedziałam, co powinnam zrobić,
gdyby on jednak zechciał się na mnie rzucić. Na wygraną w walce nie miałam z
nim najmniejszych szans, a nawet ucieczka wydawała się kiepską perspektywą, bo
na pewno nie byłam szybsza od niego. Pozostawałam więc maksymalnie skupiona i
czujna. Wsłuchiwałam się w rozmowy, ale kątem oka zerkałam w stronę anioła, a
on nie spuszczał ze mnie wzroku.
– Neziana jest już pewnie zmęczona, a
znając was będziecie siedzieć tu do rana. – Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam
swoje imię wypowiedziane przez Danayela, choć jego głos nie zdradzał, jakie
kierowały nim intencje. – Zaprowadzę ją i pokaże dom.
– Dobry pomysł, że sama na to nie
wpadłam. – Sara zwróciła na mnie swoje spojrzenie. – Przepraszam. Jak jesteśmy
wszyscy razem, to zazwyczaj gubię poczucie czasu i zapominam o bożym świecie.
– W porządku, przecież jestem u was
gościem. Mogę poczekać, aż wszyscy będziecie wracać.
Załap aluzję! Proszę, proszę, proszę!
– Nie wygłupiaj się. Dan cię zaprowadzi,
pokaże pokój. – Odwróciła głowę w stronę anioła i z uśmiechem na ustach,
zagroziła palcem. – Tylko mi się nią opiekuj.
– Tak jest! – Wstał z piasku i
zasalutował, po czym oboje zaczęli się śmiać, a już po chwili dołączyli do nich
pozostali, tylko w moich oczach malowało się przerażenie.
Z ociągnięciem podniosłam się do pionu,
ale nie zrobiłam nawet pół kroku, lecz gdy tylko chwycił moją walizkę i posłał
mi dość wymowne spojrzenie, ruszyłam za nim.
O dziwo nic nie mówił, tylko szedł przed
siebie, a ja co chwilę musiałam podbiegać, żeby za nim nadążyć. Czym bardziej
oddalaliśmy się od ogniska, tym mocniej odczuwałam potrzebę rozpłynięcia się w
powietrzu. W sumie nie wiedziałam dlaczego tego nie zrobiłam, skoro i tak, żadna
żywa dusza nie znajdowała się w pobliżu, a on szedł cały czas przede mną – może
nawet nie zauważyłby mojego zniknięcia.
Dom okazał się willą i to taką dość
sporych rozmiarów. Omiotłam spojrzeniem budynek i zaczęłam się zastanawiać,
jakim cudem pozwolili sobie na wynajęcie go i to na dwa miesiące. Wszyscy
wyglądali na trochę ponad dwadzieścia lat, więc aż takich pieniędzy raczej nie
zarabiali, poza tym tak długich urlopów też się nie dostaje, nawet w piekle.
Jedyne co nasuwało mi się na myśl, to bogaci rodzice.
Wzruszyłam sama do siebie ramionami i
weszłam za aniołem po schodach, które zaczynały się już na plaży, a prowadziły
na taras. Danayel przeszedł przez niego i zniknął wewnątrz willi. Przygryzłam
wewnętrzną stronę wargi niemal do krwi. Miałam jeszcze czas. Mogłam uciec...
Moje serce nagle przyspieszyło i biło
znacznie szybciej niż w ogóle przypuszczałam, że potrafiło, a to tylko za
sprawą światła, które rozbłysło w środku domu. Tak, Danayel włączył lampę, a ja
omal dostałam zawału.
Idiotka...
Wzięłam głęboki wdech i przemierzyłam
taras, po czym weszłam do, jak się okazało, przestronnego salonu połączonego z
dużą kuchnią. Wzdrygnęłam się, gdy drzwi balkonowe zasunęły się, a za mną
stanął anioł. Machinalnie odwróciłam się, robiąc jednocześnie kilka kroków w
tył. Wyprostował się, ręce założył na piersi i po prostu się gapił.
– Wiesz, że mógłbym cię unicestwić
pojedynczym skinieniem? – zapytał pozbawionym jakichkolwiek emocji głosem, a mi
na moment zabrakło tchu.
Zdecydowanie wiedziałam o tym, ale
gorączkowo szukałam wyjścia z tej sytuacji, a zawsze kiedy znajdowałam się w
położeniu absolutnie beznadziejnym, w mojej głowie pojawiała się błyskotliwa
myśl, jak uratować mój tyłek. I tym razem sama siebie nie zawiodłam.
Rozwiązanie było bardzo proste i cały czas miałam je na wyciągnięcie ręki, bo
przecież tak samo ja, jak i on, nie mieliśmy prawa wymuszać czegokolwiek na
ludziach. Mogliśmy szeptać, kusić, proponować, ale i tak w ostatniej sekundzie
oni decydowali sami, taki przywilej wolnej woli. Sara sama zaproponowała mi,
żebym została, a to znaczyło tyle, że obdarzyła mnie zaufaniem.
Na moich ustach pojawił się uśmiech
satysfakcji, może trochę blady, ale jednak poczułam się o niebo lepiej, jeśli w
ogóle w przypadku demona wypadało tak powiedzieć.
– Mógłbyś – przyznałam mu uprzejmie
rację, a w moich oczach pojawił się złośliwy błysk. – Ale, to ciebie uznaliby
za tego złego, prawda? Ludzie osądzają bardzo prostolinijnie, a ja, no cóż,
zdecydowanie bardziej przypominał anioła niż ty.
Danayel zacisnął zęby, a mięśnie napiął
tak mocno, że zaczęłam się martwić, iż ta jego koszulka tego nie wytrzyma.
Zyskałam przewagę, chociaż wcale jej nie
straciłam, tylko nie byłam jej świadoma, a on doskonale zdawał sobie z tego
sprawę. Widziałam to w jego oczach, zresztą tak samo jak to, że pragnął mojej
śmierci. Ale piekło mi sprzyjało i wyglądałam do omdlenia niewinnie. Nikt by
nawet nie podejrzewał, że drobna blondynka o ładnej buzi może posiadać
piekielną duszę. A gdy patrzyło się na niego, widziało się górę wytatuowanych
mięśni o złowrogim spojrzeniu.
– Jesteście plugastwem, które już dawno
powinno zostać zmiecione z powierzchni ziemi – syknął, pochylając się
niebezpiecznie blisko.
– Stopuj, koleś! – Dźgnęłam go palcem w
klatkę piersiową, czym musiałam go zaskoczyć, bo bezwiednie zrobił krok w tył.
– Mam prawo żyć tak samo jak ty, czy oni. To tylko praca. Myślisz, że chcę tu
być? Ściągnęli mnie z urlopu! Wolałabym opalać się na Karaibach, tańczyć do
upadłego na Ibizie i upijać się do odcięcia w irlandzkim pubie, niż spędzać czas
z nimi i tobą.
Zamrugał nieco zszokowany, ale nic nie
powiedział, choć może nie dlatego, że zabrakło mu słów, a raczej z powodu
dobiegających nas śmiechów z zewnątrz.
– Stwierdziliśmy, że przenosimy imprezkę
tutaj – zaszczebiotała podchmielona Nika i opadła na kanapę. Popatrzyła na nas,
marszcząc przy tym brwi. – A co wy tak stoicie?
– Rozmawiamy...
– Acha... Spoko... – Wzruszyła ramionami
i straciła nami zainteresowanie, przenosząc je na Maxa.
W dosłownie kilka sekund w domu zapanował
absolutny rozgardiasz, a mi nawet na moment udało się zapomnieć o obecności
anioła. Ale musiałam przyznać się sama przed sobą, że nieco spanikowałam, bo
gdy on grał z Alkiem w bilard, a ja mu się bezczelnie przyglądałam, przestał
sprawiać wrażenie śmiertelnie niebezpiecznego.
W przeciągu tygodnia dowiedziałam się o
Sarze całkiem sporo. Dziewczyna mimo poważnego wypadku, z którego nawet ja nie
wiedziałam jak wyszła, ale domyślałam się kto za tym stał, nawet na chwilę nie
straciła nadziei i wiary. Rozwód rodziców przyjęła ze spokojem, twierdząc, że
skoro szczęśliwsi byli osobno, to jej nic do tego. I wtedy też została
zaspokojona moja ciekawość odnośnie willi, bo należała ona do ojca Sary, a w
nagrodę za skończone studia z bardzo dobrymi wynikami, dom był do dyspozycji
dziewczyny przez całe lato.
Zrozumiałam też, dlaczego tak po prostu
mi pomogła. Bujda o zerwaniu podziała na nią aż za bardzo, bo zanim poznała
Alka, chłopak zerwał z nią w podobny sposób, a ona przeszła załamanie nerwowe.
I gdy leżałam obok niej na plaży,
przeglądając mało interesujące pisemko, stwierdziłam, że Sara to naprawdę
wyjątkowa dusza. Wciąż promieniała entuzjazmem i czystą radością z życia; nie
potępiała, nie krytykowała, kochała przyjaciół, a może i nawet obcych, a przede
wszystkim akceptowała siebie w pełni, gdzie naprawdę rzadko się z tym
spotykałam.
Chwilami niemal żałowałam, że muszę
zdobyć właśnie ją, co po dłuższym zastanowieniu zdecydowanie do mnie nie
pasowało i powinno mnie zaniepokoić, ale bawiłam się tak dobrze, że nie
zwracałam na to najmniejszej uwagi. Powtarzałam sobie, że przecież miałam
jeszcze czas. Termin odstawienie duszy mijał z ostatnim dniem sierpnia, a on
się jeszcze nawet nie zaczął, więc imprezowałam z Sarą i jej przyjaciółmi, nie
pomijając w tym Danayela. Chyba nawet w pewnym momencie przestał traktować mnie
jak zło wcielone, bo już nie spoglądał w moim kierunku z chęcią mordu w oczach,
a i czasami pozwalał zostawać mi z Sarą samej.
Gdzieś powoli zacierała się między nami
ta wyraźna granica, która dzieliła nas na dobro i zło. Z dnia na dzień stawała
się bardziej elastyczna, mniej znacząca i chyba żadne z nas tego nie zauważało,
a może po prostu nie chciało widzieć. Dobrze się bawiliśmy, nie wchodziliśmy
sobie w drogę i żadna katastrofa się nie wydarzyła. Przynajmniej do tego jednego
dnia, gdy obudziłam się późnym popołudniem z ostrym bólem głowy.
Z trudem podniosłam się do pozycji
siedzącej. Zsunęłam nogi na podłogę i syknęłam, bo promienie słońca wpadające
przez szczeliny w żaluzjach, niemal raniły moje oczy. Pochyliłam się, chowając
głowę między kolana i nie dowierzałam własnej głupocie. Mogłam się domyślić, że
tak się skończy wypicie tylu butelek whisky, zwłaszcza, że wciąż przebywałam
między ludźmi. Ile już razy popełniłam ten sam błąd? Nigdy bym się nie
doliczyła.
Wyprostowałam się ostrożnie i już
chciałam użyć swojej mocy, żeby oczyścić ciało i się ubrać, ale w ostateczności
zrezygnowałam. Branie prysznica w ludzki sposób, pomagało w doprowadzeniu się
do jako takiego użytku, przynajmniej z tego co pamiętałam, więc z tą myślą zmusiłam
się do ruchu.
Dotarcie do łazienki okazało się
trudniejsze niż przypuszczałam, ale gdy w końcu strugi chłodnej wody spływały
po moim ciele, poczułam zadowolenie. Ból złagodniał, światłowstręt minął i
nawet zaczęłam wyglądać znośnie.
W jeszcze wilgotnych włosach zeszłam na
dół i rozejrzałam się po salonie. W domu panowała cisza zmącona tylko miarowym
oddechem, dobiegającym z kanapy. Podeszłam tam na palcach i oparłam się o
zagłówek. Uśmiechnęłam się mimowolnie, bo wyglądało na to, że nie tylko ja
byłam w tak kiepskim stanie.
– Gdzie są wszyscy? – zapytałam cicho,
przyglądając się wyciągniętemu na kanapie aniołowi.
Danayel poruszył się delikatnie, odsunął
rękę, którą przysłaniał oczy i popatrzył na mnie spod uchylonych powiek.
– Poszli do baru na plaży, a później jest
jakaś impreza. – Usiadł powoli, a ja w tym czasie poszłam do lodówki po wodę.
– Mają zdrowie, co? – Zaśmiałam się, po
czym opadłam na kanapę obok niego. – Kac, to najgorsze co może być.
– Kac? – Spojrzał na mnie zaskoczony. –
Jakim cudem? Przecież my...
– Jeśli przebywasz z ludźmi dłuższy czas,
pojawiają się skutki uboczne. – Podałam mu butelkę, a z drugiej sama się
napiłam.
– Jakoś ci nie wierzę. – Pokręcił głową i
skrzywił się lekko. Rzucił zgnieciony plastik w kierunku kosza, ale nie trafił,
więc wstał.
– Nie proszę cię o to – odparłam,
przewracając oczami. Oparł łokcie o blat w kuchni, w dłoniach ukrył twarz, a z
jego ust wydobył się jęk. – Ale zastanów się. Masz ludzkie odruchy, nawet nie
pomyślałeś, żeby za pomocą mocy pozbyć się butelki. – Westchnęłam ciężko i
położyłam się na kanapie. – Idź pod prysznic, poczujesz się lepiej.
– Jestem czysty – odparł, nawet nie
podnosząc na mnie wzroku.
– Ale zrobiłeś to po naszemu, ich sposób
pomaga na kaca. – Spojrzał na mnie podejrzliwe, ale po chwili wahania ruszył w
stronę schodów.
Po pół godziny wrócił w znacznie lepszej
formie. Może nadal był nieco zmęczony, ale przynajmniej nie wyglądał, jakby
przejechał go pociąg. Stanął nade mną, a gdy nie zwracałam na niego uwagi,
szturchnął mnie kolanem.
– Przesuń się.
– Wystarczy poprosić. – Zmrużyłam
gniewnie oczy, ale zabrałam nogi, robiąc mu miejsce.
– Jakaś ty delikatna – parsknął, siadając
obok.
– A ty wyjątkowo niemiły – odgryzłam się.
– Ludzie nazywają to dyskryminacją.
– Nie jesteśmy ludźmi.
– Akurat w tym momencie, niewiele nas od
nich różni. – Uśmiechnęłam się do niego cynicznie, a w jego oczach dostrzegłam
brak zrozumienia. Zamrugałam lekko zszokowana, bo dotarło do mnie, że on
naprawdę nie wiedział o czym mówiłam. – Nigdy nie byłeś tak długo na ziemi, co?
– Westchnęłam głośno, gdy nie odpowiedział. – Czym dłużej przebywasz z ludźmi,
tym silniej wszystko odczuwasz, stajesz się podobny do nich.
– Przecież to niemożliwe. – Spojrzał na
mnie niepewnie.
– Możliwe. I właśnie tego doświadczasz.
Przecież jeszcze niedawno chciałeś mnie zabić i to tylko dlatego, że jestem
demonem i musisz mnie nienawidzić. – Przygryzłam wewnętrzną część policzka, bo
nie wiedziałam, czy powinnam powiedzieć to, co cisnęło mi się na język, ale w
końcu byłam demonem, więc podjęłam to ryzyko. – Ale nie czujesz tej nienawiści
i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie,
że mnie lubisz i to bardzo.
Nie odpowiedział. Wpatrywał się we mnie
bez mrugnięcia, analizując nie tylko moje słowa, ale każdy pierwiastek mnie. I
z każdą kolejną sekundą ciszy, czułam się co raz mniej pewnie. Chyba już
wolałam, żeby wygłosił tyradę na temat tego, że diabelskiego pomiotu nie da się
obdarzyć jakąkolwiek sympatią, niż to, jak jego wzrok przeszywał mnie na
wskroś.
Poruszyłam się niespokojnie i bezwiednie
oblizałam usta. Nie miałam pojęcia, co mnie podkusiło, ale przesunęłam się
bliżej Danayela, chcąc go pocałować.
W porządku, wiedziałam co mną kierowało –
cholernie mnie pociągał. Nie jedną noc marzyłam, żeby mieć go w łóżku. Poza tym
skłamałabym, gdybym powiedziała, że go nie lubiłam, bo ciągnęło mnie do niego,
jak nigdy do nikogo innego. Cóż, przeciwieństwa się przyciągały, przynajmniej
tak mawiali ludzie.
Anioł gwałtownie poderwał się z kanapy, a
w jego oczach dostrzegłam coś, co widywałam w niejednym, męskim spojrzeniu. On
chciał tego samego co ja, ale nadal walczył ze sobą.
– Nie ostrzegli cię, prawda? – Uniosłam
wysoko brwi, ale nadal milczał. Może igrałam z czymś znacznie
niebezpieczniejszym niż ognie piekielne, ale cholernie mi się to podobało, a
to, że on nie uciekał, tylko popychało mnie dalej. Podeszłam do niego i dłonią
przesunęłam po jego torsie. Napiął mięśnie, ale nie odsunął się. – Nie
powiedzieli, że będziesz pożądał, że będziesz chciał sprawdzić, jak to jest...
– Przestań! – przerwał mi ostro i chwycił
za mój nadgarstek.
– Daj spokój. – Uśmiechnęłam się do niego
może nieco złośliwie. – Ludzie wciąż to czują, to nic złego.
– Chyba dla takich jak ty – prychnął.
– Oczywiście. – Wyszarpnęłam rękę z jego
uścisku. Nie lubiłam jak wypominał mi moje pochodzenie i to z pogardą w oczach.
Byłam, kim byłam i nie mogłam tego zmienić. Zaplotłam ręce na piersi i oparłam
się plecami o komodę. – Bo tacy jak ja, to zło tego świata. Ale wiesz co? To
gówno prawda. Obowiązują nas te same zasady odnośnie ludzi. Oni sami wybierają
swoją ścieżkę. Wolna wola, pamiętasz? My też ją posiadamy, tak samo jak wy,
tylko różnica jest taka, że nie boimy się brać tego, czego pragniemy. Kiedy
zrobiłeś coś, bo po prostu chciałeś? – Pokręciłam z rozbawieniem głową. –
Właśnie, nigdy. Wszyscy jesteście cholernymi tchórzami.
Gdy ostatnie słowo padło z moich ust,
byłam przekonana, że popełniłam błąd. Jego spojrzenie zmieniło się w ułamku
sekundy, a powietrze zgęstniało. Opuściłam ręce wzdłuż ciała i przełknęłam
głośno ślinę, zastanawiając się jednocześnie, czy zdążę się zdematerializować
nim mnie dopadnie.
Jeśli przeżyjesz, nigdy nie nazywaj
anioła tchórzem!
Ledwie mrugnęłam, a on przyciskał mnie
swoim ciałem do komody. Spojrzał mi prosto w oczy, po czym wpił się w moje
usta. Nogi dosłownie się pode mną ugięły, i gdyby nie jego dłonie na moich
biodrach – upadłabym. Nawet nie zarejestrowałam momentu, gdy kurczowo złapałam
się jego koszulki, odwzajemniając pocałunek.
W głowie miałam totalną pustkę. Liczył
się tylko ten moment i ten cholerny anioł, który sprawił, że wszystko przestało
mieć znaczenie. Dałam się pochłonąć namiętności, która niespodziewanie wybuchła
między nami i z pełną świadomością ignorowałam cichy głosik w głowie, który
usilnie próbował mnie powstrzymać.
– O, kurwa... – sapnęłam, gdy przeniósł
nas do swojej sypialni. Oderwał się ode mnie i omiótł moją twarz zamglonym
spojrzeniem.
– Nie wyrażaj się... – wychrypiał, po
czym znów zaczął mnie całować.
Nie zastanawiałam się nad konsekwencjami.
W sumie nigdy nie słyszałam, żeby ktoś przespał się z aniołem. W piekle wciąż
tylko powtarzali, aby trzymać się od nich z daleka. Ale skoro ja nadal żyłam, a
Danayel mnie rozbierał, nie odrywając ust od mojej skóry, to chyba już żaden
grom boży nie miał we mnie trafić za uwiedzenie anioła. Chociaż... to może on
uwiódł mnie...
Uchyliłam powieki i przez chwilę
nasłuchiwałam. Przekręciłam głowę w drugą stronę, a na moich ustach pojawił się
uśmiech. Danayel nadal leżał obok. Oddychał miarowo, przez co jego klatka piersiowa
unosiła się i opadała w równym rytmie. Przez dłuższą chwilę po prosty leżałam i
obserwowałam wzory na jego ciele, których miał naprawdę dużo, a powszechnie
wiadomym było, że czym więcej znaków, tym silniejszy anioł.
Jedną myślą „wzięłam prysznic”, choć
niechętnie pozbywałam się jego zapachu z własnego ciała. Moja skóra nadal
mrowiła, tam gdzie mnie dotykał i całował, a wspomnienie minionej nocy
sprawiało, że czułam się cudownie.
Przygryzłam dolną wargę, po czym
podniosłam się lekko, żeby przylgnąć do jego boku. Całowałam delikatnie jego
szyję, szczękę, kąciki ust, a on zaczął się budzić. Wciągnął powietrze głęboko
w płuca i uchylił powieki.
– Dzień dobry – wyszeptałam.
Danayel popatrzył na mnie półprzytomnie,
a po chwili omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie. Moje serce podjęło szybsze
tempo. Nie wiedzieć dlaczego, zaniepokoiłam się jego reakcją, a może właśnie
jej brakiem. Anioł nie wyglądał na zadowolonego z mojej obecności, co mnie
jednak trochę zabolało.
Przetarł dłonią twarz, a ja zaczęłam się
unosić na rękach, chcąc jak najszybciej opuścić ten pokój, dom, kraj, a
najlepiej planetę.
– Dzień dobry – odpowiedział nieco
zachrypniętym głosem, a drugą dłoń położył na dole moich pleców, nie pozwalając
na to, abym się odsunęła. – Przez chwilę myślałem, że to sen.
– Zdecydowanie to prawda. – Pochyliłam
się, żeby go pocałować, a gdy wyczułam mięte uśmiechnęłam się szeroko.
Nie ma to jak mycie zębów używając
samej świadomości.
– I co dalej? – zapytał, gładząc mnie po
policzku.
– Nie rozumiem – odpowiedziałam, marszcząc
brwi. Przyglądałam się uważnie jego twarzy, ale nie potrafiłam doszukać się w
niej żadnej wskazówki.
– Zaliczyłaś anioła, i co teraz?
Otworzyłam usta, ale po chwili je
zamknęłam. Równie dobrze mógł uderzyć mnie w twarz i efekt byłby taki sam. Zacisnęłam
zęby i próbowałam się odsunąć, ale skutecznie mi to uniemożliwił.
– Puść mnie – syknęłam, szarpiąc się, co
i tak nic mi nie dało.
– To odpowiedz.
– Jakbym chciała cię tylko zaliczyć, to
już dawno by mnie tu nie było – wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu.
– Więc coś do mnie czujesz? – Zamarłam, a
on przestał mnie przytrzymywać. Patrzył tylko z zaciekawieniem, gdy w
ekspresowym tempie analizowałam to, co sekundy wcześniej powiedziałam, a przede
wszystkim zastanowiłam się nad jego pytaniem.
Cholera! Miał rację. Ale dlaczego
wcześniej tego nie zauważyłam? Przecież moje głupie serce przyspieszało za
każdym razem, gdy o nim pomyślałam, tylko wcześniej brałam to za przejaw
zdenerwowania. Cały czas siebie oszukiwałam, sądząc, że chodziło mi tylko o
seks z nim.
Zaśmiałam się nieco histerycznie, chcąc
ukryć swoje zdenerwowanie. Potrząsnęłam przecząco głową, zsuwając się z łózka.
Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, po czym nawet na niego nie patrząc, ubrałam się.
– Nie – odpowiedziałam w końcu, ale on
wiedział, że to było jawne kłamstwo, mimo to i tak nic nie zrobił.
Kilka dni później „nie” zamieniło się w
„tak”, a ja nie potrafiłam się od niego odciąć. Rumieniłam się jak głupia, gdy
przeciągał spojrzeniem po moim ciele. Czułam motyle w brzuchu, gdy nasze usta
się spotykały. W pewnym momencie całkowicie zapomniałam o tym, że czekało na
mnie zadanie do wykonania. Danayel skutecznie odwrócił moją uwagę od
wszystkiego. To z nim leżałam na rozgrzanym piasku, nurkowałam w przejrzystej
wodzie, tańczyłam do rana pod rozgwieżdżonym niebem i za każdym razem to w jego
łóżku lądowałam. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym się obudzić, a go miałoby
nie być. Powinno mnie to przerażać, ale zamiast tego odczuwałam radość. Jednak
paskudny głosik w mojej głowie, nie dawał mi spokoju.
Stałam w sypialni anioła, wpatrując się w
zachodzące słońce za oknem. Do końca wakacji zostały trzy dni, a ja zawaliłam.
Nie wiedziałam co na to piekło, ale zdawałam sobie sprawę, że oberwie mi się i
to bardzo.
Z moich ust wydobyło się ciche
westchnienie, a po chwili wzdrygnęłam się, bo Danayel zmaterializował się za
moim plecami. Delikatnie odsunął włosy na bok, po czym pocałował w kark.
– Przypomina rozkwitający kwiat
lotosu. – Usłyszałam tuż przy uchu.
– O czym ty mówisz? – Odwróciłam się
twarzą do anioła.
– Anielski symbol – odpowiedział
zdecydowanie zbyt poważnym tonem, a ja bezwiednie uniosłam dłoń, aby dotknąć
szyi. Pod palcami poczułam delikatne ciepło. Wpatrywałam się w Danayela, nadal
nic nie rozumiejąc. – Od początku chodziło o ciebie.
– O mnie? – Zamrugałam nieprzytomnie, a w
mojej głowie trwał armagedon. Jedna myśl goniła drugą, przywołując wszystko to,
co wydarzyło się przez ostatnie dwa miesiące. Ja miałam zdobyć duszę Sary, a go
przysłali, żeby ją chronił, nie mogłam stanowić jego celu. – Ale przecież...
– Neziana – zaczął ostrożnie – ja nie
chronię dusz, tylko je zdobywam. Moim zadaniem było przeciągnąć cię na naszą
stronę.
– Od początku wiedziałeś? – Wpatrywałam
się w niego, nie dowierzając, a złość powoli budziła się we mnie do życia.
Poczułam się oszukana, wykorzystana i zraniona. – I zrobiłeś to wszystko, żeby
dobrać się do mojej duszy?! Zaufałam ci, do cholery!
– To nie tak! Nie do końca. – Przytrzymał
moje nadgarstki, gdy próbowałam uderzać pięściami w jego tors. – Miałem zdobyć
duszę, ale nie wiedziałem, że jesteś demonem. A wszystko to, co się między nami
wydarzyło, nie było planowane. Jestem aniołem i nigdy nie sądziłem, że pokocham
demona. Przecież to przeczy wszelkim zasadom, ale jednak się stało. Nie mogłem
wyjawić ci prawdy, bo...
– Coś ty powiedział? – Zesztywniałam, a
nawet wstrzymałam oddech.
– Że nie mogłem wyjawić ci prawdy. Zasady
na to nie pozwalają.
– Nie. – Pokręciłam w zaprzeczeniu głową,
a gdy otworzyłam usta, mój głos zaczął drżeć. – Kochasz mnie?
– Tak – odparł bez cienia wątpliwości i
puścił moje ręce. – Kocham.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy to
wszystko w ogóle możliwe, czy jednak to jakieś omamy. Przeczesałam palcami
włosy, biorąc jednocześnie głęboki wdech. Odwróciłam wzrok od anioła i po
prostu wyszłam z sypialni. Zbiegłam po schodach, chcąc wyjść na zewnątrz.
Musiałam ochłonąć i przemyśleć całą sytuację, to co usłyszałam i to czym się
stałam, bo demonem przestałam już być.
– Nezi? – Sara posłała mi zaniepokojone
spojrzenie, ale tylko potrząsnęłam głową i ją wyminęłam.
Nie miałam pojęcia, jak długo szłam
brzegiem morza, ale w pewnym momencie przestały do mnie docierać odgłosy
zabawy, która co noc odbywała się na plaży. Spacer w ogóle nie pomógł mi
rozjaśnić myśli, bo wracałam w nich wciąż do Danayela. Może i początkowo
poczułam złość, lecz ona zniknęła, pozostawiając po sobie zagubienie i
tęsknotę. Nie sądziłam, że ktoś z diabelską duszą może doznać odkupienia i
przejść na drugą stronę, ale skoro na moim ciele pojawił się anielski symbol,
to chyba już się to stało.
Usiadłam na piasku, podciągnęłam kolana i
objęłam je ramionami. Przymknęłam na moment powieki i skupiałam się na lekkim
wietrze, który przyjemnie pieścił moją skórę.
– Mogę? – Usłyszałam gdzieś za plecami, a
moje serce podskoczyło.
– Yhm... – przytaknęłam, nie otwierając
oczu. Piasek zachrzęścił, a już po chwili poczułam znajome ciepło obok siebie.
– Sara martwi się o ciebie. Słyszeli
naszą... sprzeczkę. – Gwałtownie odwróciłam głowę w jego stronę, a w moich
oczach musiało pojawić się coś na kształt strachu, bo uśmiechnął się
delikatnie. – Spokojnie, nie wiedzą kim jesteśmy. Nie rozróżniali słów, ale
Sara coś wspominała, że jeśli zraniłem cię tak jak tamten dupek, to obedrze
mnie ze skóry.
– Zapomniałam już, że nagadałam jej
takich bzdur. – Westchnęłam głośno, odgarniając włosy z twarzy. – Przepraszam,
że uciekłam, ale nie wiedziałam, jak zareagować. Pierwszy raz ktoś powiedział,
że mnie kocha... W ogóle jak to możliwe? Przecież to są głębokie uczucia, nie
wystarczy przebywać między ludźmi, żeby zacząć kochać. I to? – Dotknęłam znaku
na karku.
– Miłość nie zna granic. – Chwycił
moją dłoń i splótł swoje palce z moimi, po czym uniósł do ust i złożył na niej
delikatny pocałunek. – A skoro anioł może upaść, to demon może się wzbić.
Dziękuję bardzo za opublikowanie miniaturki, mimo że konkurs się nie odbył. I oczywiście również dziękuję za wrzucenie Dusz do Polecanych. :)
OdpowiedzUsuń