Przegląd z okresu 07.10-13.10
Zagubione dusze - Rozdział szesnasty
Adna
Horror
„Gapiłam się na niego z otwartymi ustami, analizując usłyszane słowa. I
jedyne, do czego doszłam, to fakt, że z każdą kolejną sekundą czułam się
mocniej zdezorientowana.
– Nie mam pojęcia, kim jesteś – odparłam po dłuższej chwili.
– Wybacz, nie przedstawiłem się. – Mężczyzna zrobił zbolałą minę, po czym wstał, wyprostował się i wyciągnął dłoń w moją stronę. – Ashanttel, demon szóstego stopnia.”
– Nie mam pojęcia, kim jesteś – odparłam po dłuższej chwili.
– Wybacz, nie przedstawiłem się. – Mężczyzna zrobił zbolałą minę, po czym wstał, wyprostował się i wyciągnął dłoń w moją stronę. – Ashanttel, demon szóstego stopnia.”
Los, cebula i krokodyle łzy... Hogwart nowego pokolenia - Rozdział III. Qudditch po raz pierwszy, Quidditch po raz drugi, Quidditch po raz trzeci
Shy
Fanfiction | Harry Potter
"Cześć mamo, cześć tato!
Mam wam do przekazania ważną wiadomość.
WYGRALIŚMY! WY-GRA-LIŚ-MY!!!
Nie wbiłem punktów, ale razem z Josie udało nam się wykonać Manewr Porskowej, który ćwiczyliśmy od połowy września! Roxanne też grała rewelacyjnie, jeszcze dużo się od niej nauczę. Idziemy świętować, więc naskrobię więcej w kolejnym liście.
James"
Mam wam do przekazania ważną wiadomość.
WYGRALIŚMY! WY-GRA-LIŚ-MY!!!
Nie wbiłem punktów, ale razem z Josie udało nam się wykonać Manewr Porskowej, który ćwiczyliśmy od połowy września! Roxanne też grała rewelacyjnie, jeszcze dużo się od niej nauczę. Idziemy świętować, więc naskrobię więcej w kolejnym liście.
James"
Live fast, die young - 21.
autumn
Fanfiction (CHERUB) | Kryminał |
"Joshua z łatwością wykonał unik i wykorzystując chwilową dezorientację faceta, wbił mu dwa palce pod żebra.
Mężczyzna zgiął się w pół, a Joshua wykorzystał tę chwilę, by wskazać kobiecie drzwi. Wyszła bez wahania.
Joshua uświadomił sobie, że stracił całą przewagę, jaką zyskał przez atak z zaskoczenia. Teraz pozostało mu jedynie poleganie na własnych umiejętnościach.
Wykonał boczne kopnięcie, ale stracił równowagę i mężczyzna złapał go za nogę, sprawiając, że Rooney runął na podłogę jak kłoda. Joshua spróbował wstać, ale w tym samym momencie facet kopnął miejsce, w którym Josh był przed chwilą.
– Młody, lepiej się poddaj, bo inaczej się zastrzelę – warknął zdyszany, pochylając się nad chłopcem.
– Atrapą? – odparł Joshua z kpiącym uśmiechem. – Powodzenia."
Mężczyzna zgiął się w pół, a Joshua wykorzystał tę chwilę, by wskazać kobiecie drzwi. Wyszła bez wahania.
Joshua uświadomił sobie, że stracił całą przewagę, jaką zyskał przez atak z zaskoczenia. Teraz pozostało mu jedynie poleganie na własnych umiejętnościach.
Wykonał boczne kopnięcie, ale stracił równowagę i mężczyzna złapał go za nogę, sprawiając, że Rooney runął na podłogę jak kłoda. Joshua spróbował wstać, ale w tym samym momencie facet kopnął miejsce, w którym Josh był przed chwilą.
– Młody, lepiej się poddaj, bo inaczej się zastrzelę – warknął zdyszany, pochylając się nad chłopcem.
– Atrapą? – odparł Joshua z kpiącym uśmiechem. – Powodzenia."
Uciekając z Wiatrem - Prolog
Emily
Romans
"Wysiadłam z pociągu stając na peronie a moje ciało owiał chłodny wiatr.
Koniec sierpnia. Dni są jeszcze ciepłe i słoneczne, ale wieczory są już
chłodne. Chwilę stałam, przyglądając się starym budynkom przed sobą.
Wickenburg. Mała miejscowość w stanie Arizona, oddalone o godzinę jazdy
od Phoenix i o sześć od Los Angeles w Kalifornii. Tu wylądowałam, po
latach ucieczki. Tym razem czuję że się uda. Musi. Bo jestem sama i
jeśli pójdzie coś nie tak, to okaże się że tu skończę i to była moja
ostatnia podróż. Złapałam za rączkę walizki i wolno ruszyłam przed
siebie. Kółka stukały o chodnik. Ściemniało się. Wyszłam na główną ulice
i przyglądałam się wszystkiemu w koło, stare budynki, latarnie świecące
żółtą poświatą, sporo drzew. Ludzi nie było zbyt wiele, jakaś dwójka
starszych ludzi siedziała na ławce i gawędziła. Muszę znaleźć Christiana
Causeya, przystanęłam wyjmując z małej torebki kartkę z adresem. Z tego
co wiem to ze stacji powinnam iść w prawo, więc tak się kieruje.
Swilling Ave, z tego co się dowiedziałam to mała uliczka koło głównego
parku, odbijająca od głównej drogi. Dochodzę do parku więc to chyba
dobrze? Po jednej stronie ulicy był brzeg parku, po drugiej szereg
sklepów. Przystanęłam i westchnęłam, tu ludzi było trochę więcej, w
szczególności młodych. Zerknęłam na numer budynku na kartce i ruszyłam,
doszłam do budynku na którym wisiał szyld Verdant i z tego co widzę to
chyba bar. Rozejrzałam się i postanowiłam wejść do środka. Przy
stolikach siedzieli ludzie, pili, palili, gadali i się śmiali. Przy
barze siedziały dwie osoby razem i kawałek dalej sam chłopak. Wisiał nad
jakimiś kartkami. Za barem stał wysoki blondyn który właśnie ścierał
blat. Podeszłam do niego."
Mroczne Królestwo - Rozdział dwudziesty siódmy: Czarny koń
Vaderdra
Fantasy
"Biblioteka nadal przypominała pole bitwy: połamane meble, książki
zamiecione niedbale do kąta, wypalony w podłodze krąg i ostry swąd
magii. Emnesia stanęła w drzwiach, spoglądając na zniszczenia i
zastanawiając się, czemu nikt tego nie posprzątał. Dom roił się od
ludzi – większości których nawet nie znała z imienia – więc ktoś mógłby
się tym zainteresować. A mimo to, bałagan pozostawał niemal
nienaruszony."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz